Hey
Długo mnie nie było, ponieważ byłam w Chorwacji. Przepraszam, że was nie powiadomiłam, jakoś nie miałam do tego głowy ;c
Ale dziś dostaniecie w zamian trzeci fragment książki :3 Chciałam go już dawno wstawić, ale w hotelu nie miałam internetu :c
Berlin,
Kolonia Północna, PKZ, 27 kwietnia 2971 rok
Był to wyjątkowy dzień. Słońce grzało chodniki,
niebo było bezchmurne, a władze miasta przełożyły ciszę nocną
na godzinę 22:30 z powodu koncertu Gigants'ów. Jednak ten dzień
był bardziej wyjątkowy dla rodziny Werden. Dzisiaj mała Viera Ise
miała czwarte urodziny. Czyli, według teorii prezydenta Dankan'a to
właśnie dzisiaj małej Vierze miało przypomnieć się wszystko z
poprzedniego życia. Kim była, gdzie mieszkała, co robiła, gdzie
pracowała, jak się uczyła i przede wszystkim, jak umarła. Przy
tym wszystkim miał być psycholog dziecięcy, Ignacy Stain. Dla
dziecka może być trudne takie nagłe przebudzenie, więc ktoś
musiał nad nim sprawować wtedy opiekę i wszystko wyjaśnić.
Wszystko miało się wyjaśnić o godzinie 15:22. To o
tej godzinie urodziła się Viera. W domu Werden'ów już było wiele
osób – państwo Werden, psycholog, dwaj strażnicy, żona pana
Stain'a i przedstawiciel Rządu – J. Hmierzing. Wszyscy byli
pogrążeni rozmową, pomijając rodziców Viery. Oni patrzyli na
siebie i trzymali się za ręce. Co chwila jedno przytulało drugie i
mówili coś szeptem do siebie.
Po pół godziny na dół zeszła dziewczynka. Miała
długie brązowo-rude włosy do pasa i ciemnozielone oczy. Jej cera
była blada, a nos miała pokryty piegami. Ubrana była w
jasnofioletową sukienkę, ciemnofioletowy sweterek, białe rajstopki
i czarne lakierki. Jej znak na nadgarstku lewej dłoni świecił się.
Mała Viera podeszła do rodziców i wtuliła się w nich.
- Tatusiu, a co tutaj robią ci ludzie?
- Oni przyszli na twoje urodziny słonko. Nie bój się.
Wszystko będzie dobrze. To twoje święto.
- Kocham was.
- My ciebie też, skarbie. Teraz chodź z nami do kuchni.
Zbliża się magiczna godzina.
Wszyscy poszli do kuchni. Na stole stał mały,
filetowy torcik z napisem „Nam Ise”. Były w niego wbite cztery
świeczki. Brakowało tylko 1 minuty do objawienia. Wszystko teraz
jakby spowolniło się. Rodzice Viery złapali się za ręce i
podeszli do dziewczynki. „Kocham cię” szepnęli jej do ucha i
przytulili. Aż w końcu zegar pokazał 15:22. Dziewczynka zdmuchnęła
świeczki. Ukrojono jej kawałek tortu i posadzono na krześle.
Dziewczynka zajadała się, a tymczasem psycholog przygotował karty
z pytaniami. Podszedł do niej i zapytał:
- Viero, czy dobrze się czujesz?
- Tak. Tort był dobry.
- Ale czy nie zakręciło ci się w głowie, ani nie masz
mdłości?
- Niee... Nic mi nie jest.
- W takim razie, odpowiesz na kilka pytań
Dziewczynka skinęła głową. Diana i Jasper
spojrzeli na siebie.
- Jak miałaś kiedyś na imię?
- Mam na imię Viera.
- Ale kiedyś, to znaczy wtedy kiedy twoja dusza była w
innym ciele.
- Ale pan śmieszny! Nie byłam w innym ciele. Jestem
Viera, mam ctely latka. Tam stoi moja mama i tata. - Wskazała
palcem na państwa Werden'ów, wstała i przytuliła się do nich.
- Ale to znaczy że...
- To działa. - Powiedział Jasper Werden. - Nasza
praca... Wszystko działa. Udało się!
Pocałował swoją żonę w policzek, uklęknął i
powiedział dziewczynce.
- Viera, jesteś jedyna w swoim rodzaju. Jesteś małą
dziewczynką z wielkim darem. Wystarczy, że będziesz patrzeć
sercem. Trzymaj. - Zawiesił jej naszyjnik na szyi. - To jest
medalion. Gdy przyjdzie na to czas, on pokaże ci drogę. Pamiętaj
że jesteś wyjątkowa i za to cię kochamy. Twoi rodzice cię
kochają. Nigdy o tym nie zapomnij.
Jasper wstał i przytulił swoją żonę. Wiedział co
nastąpi. Diana zaczęła płakać. Poczuł jej łzy na swoim
ramieniu. Mała Viera przytuliła się do nich. Strażnicy
podbiegli, złapali oboje za ramiona, unieruchamiając ich. Małą
zabrała na ręce pani Stain.
- Mamo! Tato! - Mała zaczęła płakać. Pani Stain
przytuliła ją i starała się ją uspokoić.
- Kochamy cię skarbie!
To było ostatnie, co dziewczynka usłyszała od
swojej mamy. Jej rodziców wpakowano do samochodu. Hmierzing wstał i
przyjrzał się jej.
- No, no, no... Już wiemy, co robili Werdenowie tyle
czasu w WRA... Przyślę kogoś, by zbadał małą. Nikt nie może
się dowiedzieć, co tu zaszło. Od dziś jesteście jej opiekunami.
Musicie zadbać o ten cud techniki. Ona może jeszcze wiele
namieszać. Będziemy was obserwować.
Poprawił krawat, zmierzył małą wzrokiem i wyszedł.
Pan Stain podszedł do żony tulącej małe dziecko, które właśnie
straciło rodziców. Uklęknął przy nich i powiedział małej:
- Posłuchaj mnie słoneczko. Twoja mama i tata musieli
wyjechać i to bardzo szybko. Powiedzieli nam, żebyśmy się tobą
zajęli. My cię nigdy nie opuścimy. Musisz nam tylko pozwolić się
z tobą zaprzyjaźnić. Chodź z nami. Spakujemy twoje rzeczy i
pojedziemy do nowego domu, dobrze?
Dziewczynka spojrzała na Staina. Jej oczy były
czerwone od płaczu, na policzkach były widoczne strużki łez,
jednak w tym dziecku widać było odwagę. Viera skinęła głową.
W dali słychać było muzykę i krzyki radosnych
ludzi. Wszyscy tego dnia świetnie się bawili. Wszyscy, oprócz
pewnej małej dziewczynki, która w dniu swoich urodzin straciła
wszystko – dom i rodziców. A to tylko dlatego, że nie pamięta
nic, co wszyscy uważają za normalne. Nie pamięta, co działo się
wtedy, gdy jej dusza żyła w innym ciele. Nie pamięta swojego
drugiego wcielenia.
Mam takie jedno pytanie - czy jest tu osoba która potrafi opisać gabinet lekarza "od zakłóceń w przemianie ciała"? XD Bo jakoś się starałam, ale kiepsko mi to wyszło i nie wiem jak opisać ten gabinet ;c
A, nie mam jeszcze pomysłu na wierszyk! Ktoś może mi pomóc i powiedzieć o czym pisać? Byłabym wdzięczna :3
Wercia